Kiedy i dlaczego pana wybór ścieżki zawodowej padł akurat na germanistykę?
Gdybym powiedział, że przypadeka może zwykły zbieg okoliczności sprawiły, że zostałem germanistą, to pewnie nikt by nie uwierzył. W szkole podstawowej uczyłem się niemieckiegojuż od klasy 5, ale nie przepadałem za tymi lekcjami, ba, na świadectwie ukończenia tejże szkoły miałem same piątki i tylko jedna ocenę dobrą, z niemieckiego właśnie. Ponieważ kiedyś nie można było wybrać w szkole średniej dwóch języków zachodnich (byliśmy zdani na naukę języka rosyjskiego), więc mój wybór padł na angielski. Okazało się jednak, że zbyt wielu chętnych zgłosiło się na te zajęcia i trzeba było znaleźć osoby gotoweprzejść na niemiecki. Już nie pamiętam, czy odbyło się losowanie, czy sam zdecydowałem się na zamianę, ale okazało się, że moim nauczycielem będzie ktoś absolutnie wyjątkowy. Pani prof. Halina Grygiel, której zawdzięczam to, że w ciągu kilu miesięcy moje zainteresowanie przedmiotami ścisłymi w klasie matematyczno-fizycznej skurczyło się do rozmiarów minimalnych. Lekcje, mimo np. braku dostępu do nagrań, czy w oparciu o jeden dostępny i mocno ideologiczny podręcznik, były naprawdę wyjątkowe. Oprócz tego moja nauczycielka znajdowała czas na kółko zainteresowań, konkursy z nagrodami, po prostu była nauczycielem z pasją. Lubiłem się uczyć tego języka i robiłem szybkie postępy, czułem ogromną satysfakcję. Potem zacząłem kupować jakieś gazety niemieckojęzyczne, oczywiście w czasach komunistycznych wyłącznie z NRD, czy spisywać ze słuchu teksty piosenek i zrozumiałem, że to bardzo fascynujące zajęcie. Wiedziałem już, że marzenia o medycynie, zwłaszcza, że nie potrafiłem uczyć się biologii, trzeba było porzucić. Zawsze lubiłem czytać, gramatyka języka niemieckiego była dla mnie logiczna, zrozumiała, więc studia germanistyczne pozwoliły mi zgłębić wiedzę o literaturze czy historii. A potem przyszedł upadek komunizmu i mogłem podróżować po wszystkich krajach niemieckojęzycznych, zakochałem się w Berlinie (jestem tam, co najmniej trzy razy wroku, albo z młodzieżą na wyjazdach edukacyjnych, albo prywatnie lub na koncertach), uwielbiam kameralny, pachnący kawą Wiedeń. Wszędzie tam dobrze się czuję, bo znam język. Kiedyś nie znalem dobrze angielskiego i pamiętam moje zagubienie w Wielkiej Brytanii. Europa naprawdę stała się dla mnie dostępna, bliska, znajoma, ciekawa, różnorodna. Poznałem na wielu szkoleniach ludzi z całego świata (od Chin i Australii, przez Kambodżę, Ghanę, po Brazylię). Pozwala mi to bliżej poznać tamtejszyświat kultury, tradycji, współczesne życie, problemy w pracy, jako nauczyciela języka niemieckiego. Mogę poczuć, choćtrochę, ich codzienność nie z blogów, artykułów, filmów, ale znajomość niemieckiego pozwala mi na bezpośrednie nieformalne rozmowy, dopytanie o wiele rzeczy niedostępnych w ogólnie rozpowszechnianych informacjach np. czy wiecie ile jest odmian ryżu w Chinach a jaki ryż my jemy?
Jak odniósłby się Pan do podejścia wielu uczniów, jakim jest „ten niemiecki jest niemodny”?
Mody maja to do siebie, że są zjawiskiem przemijającym. Raz modne jest jedzenie zupy kapuścianej innym razem sushi. Ale każdy dietetyk powie – odżywiajmy się racjonalnie, różnorodnie, mądrze. I podobnie jest z modą na różne języki. Nie chcę odbierać palmy pierwszeństwa językowi angielskiemu, nie chodzi mi o umniejszanie jego roli. Ale jako nauczyciel niemieckiego mogę powiedzieć, że warto inwestować w naukę tego języka: Niemcy, Austria leżą blisko, są naszym największym partnerem handlowym, Niemcy do potężna gospodarka, bezpłatne studia, znakomita technologia, stosunkowa tania kultura, turystyka (w porównaniu np.: z Wielką Brytanią). Jeszcze przed pandemią mnóstwo firm poszukiwało osób ze znajomością języka niemieckiego. Tak wielu ofert z językiem hiszpańskim nie znalazłem. Rozważmy wszystkie za i przeciw: jaki język mogę częściej wykorzystać: niemiecki czy włoski? Który będzie dla mnie większą szansą na rozwój zawodowy, atrakcyjną pracę, poznanie kultury, zabytków?
Moi obaj synowie cały czas uczą się języka niemieckiego, bo wiem, jakie to potrzebne i jak wiele możliwości może im otworzyć.
Jak ocenia Pan pierwszy rok pracy w Społecznej? Czy jest inaczej niż się Pan spodziewał i co Pana zaskoczyło?
Pracowałem w niepublicznej szkole w przeszłości, więc jakieś wyobrażenie oczywiście miałem. Nie chcę się nikomu podlizywać, ale widzę prawie wyłącznie same plusy. Zacznę od wspaniałego zespołu nauczycieli, który od samego początku okazywał mi ogromną pomoc w różnych sytuacjach, ponadto sympatyczni, z wysokim poziomem kultury osobistej, a przede wszystkim wiedzący, czego chcą, uczniowie. Nauka w grupach blisko 25-osobowych, jak zdarza się w szkołach publicznych, a tutaj, gdzie pracowałem np. z 10 uczniami, to nieporównywalnie duży komfort i na pewno szybciej widoczne postępy. Ogromną satysfakcję przynosi mi praca z grupką licealistów, którzy już teraz zdecydowali się uczyć niemieckiego na poziomie rozszerzonym. Na razie nadrabiamy braki z przeszłości, ale już wkrótce, mam nadzieję, przyjdą konkretne, wymierne efekty. Minusy? Mały parking i związane z tym manewry, aby jakoś wcisnąć się w lukę ;)
Jaki jest Pana najbardziej lubiany i najbardziej nielubiany aspekt pracy pedagoga?
Najbardziej lubiany? Kiedy widzę, jak moi uczniowie, niekiedy zaczynający od zera robiąpostępy, jak potrafią rozmawiać na różne tematy, jak sięgają z własnej woli po informacje w Internecie w języku niemieckim, jak decydują się na studia w Niemczech, jak zdają certyfikaty językowe. Badacze nazywają to widocznym nauczaniem: ja widzę ich postęp, uczniowie czują, że potrafią coraz więcej, są coraz bardziej samodzielni językowo, potrzebują mnie coraz rzadziej.
Bardzo lubię zarażać uczniów kultura niemieckojęzyczną, stąd od lat sam przygotowuję i organizuję wyjazdy do Berlina, Wiednia, Drezna czy do Bawarii. Pracując w szkołach z programem DSD odkrywałem uczniom kino niemieckie, chodząc regularnie na specjalnie organizowane dla nas seanse. Zdarzały się chwile, gdy uczniowie podchodzili do mnie wzruszeni i dziękowali za jakiś film, mówiąc przy okazji, że to pierwszy niemiecki tytuł, jaki w życiu zobaczyli. A potem błaganie, żeby móc oglądać więcej i coraz więcej. I nie upatruję tu wyłącznie chęci wyrwania się z ze szkoły, bo często wychodziliśmy już po 4-5 godzinach lekcyjnych, a prawie zawsze należało wykonać kartę pracy lub napisać list –recenzję filmu. Marzy mi się, aby te piękne tradycje kontynuować również w Szkole Społecznej.
To, czego nie lubię, to– nie będę oryginalny - z pewnością wypełnianie dokumentów. Odnoszę wrażenie, że te wszystkie papiery, przez które musi przebrnąć nauczyciel, to jakaś kara, tylko nie wiem, za co? To wszystko jest bardzo czasochłonne i w wielu przypadkach zbędne powielanie czegoś, co już zostało gdzieś napisane. Nawet samo myślenie o tym wywołuje jakiś wewnętrzny protest, bo ten czas na wypełnianie tabelek czy pisanie opinii wolałbym przeznaczyć na przygotowanie fajnej lekcji, prezentacji czy znalezienie czegoś w Internecie, co mogłoby jeszcze uatrakcyjnić moje zajęcia.
Jak według Pana uczeń może osiągnąć sukces? Jakie kroki powinien podjąć?
Po pierwsze zacząć i nie zrażać się przy pierwszych trudnościach. Uczenie się każdej nowej rzeczy to taka przeplatanka sukcesów i małych porażek, radości i momentów zwątpienia. Tak to już jest i o tym rozmawiam tez z moimi uczniami. Po drugie: systematyczność. W języku, jak w matematyce, nie da się wejść na kolejny poziom z pominięciemniższego, uczenie się słówek w niewielkich ilościach, ale zawsze w jakimś zdaniu, pytaniu, nigdy bez kontekstu. Powtarzanie, słuchanie tekstów, jeszcze raz powtarzanie. W uczeniu się języka najbardziej efektywne jest mówienie i pisanie w tym języku. Nie ma innej metody. Mniej sprawdza się wykonywanie ćwiczeń i testy. Dlatego na wszystkich moich lekcjach uczniowie dużo mówią, piszą sporo tekstów na miarę ich możliwości. Wyrażeńuczeń musi nauczyć się sam, a ja, jako nauczyciel, pomogę mu je zastosować, np.: zadać pytanie, zareagować w jakiejś sytuacji, itd.
Uzupełnieniem edukacji szkolnej są organizowane wycieczki zagraniczne, podczas których uczniowie mają szansę sprawdzić swoje umiejętności w konfrontacji z rodzimymi użytkownikami języka.Poza tym tam właśnie pracujemy w grupach i rozwiązujemy w obcych nam miejscach zadania językowe. Od lat moi uczniowie zakochani są w Grach Miejskich, które zawsze przygotowuję sam i do rozwiązania których rzadko kiedy można wykorzystać Internet.
Zachęcam wszystkich do nauki języka niemieckiego, ja postaram się stworzyć takie warunki na lekcji, żebyście mieli prawdziwą satysfakcję z tego, że coraz lepiej się porozumiewacie oraz, że będziecie mogli wykorzystać ten język w przyszłości w wielu sytuacjach.
Deutschistcool!